Szukam mojej niszy w projektowaniu

Od jakiegoś czasu już zajmuję się projektowaniem. Z różnym skutkiem.

Gdy trafi mi się klient z podobnym do mojego flow – leci dobrze, cieszy mnie zarobek i współpraca. Gdy trafi się ktoś z innej bajki – no cóż – niektóre z ocen na googlowym profilu mojej firmy, choć nie wprowadzają w szczegóły, pokazują niezadowolenie. Często obu stron.

Moje projektowanie zaczęło się właśnie od tych drugich. Klasycznie porobiłam kilka błędów, klasycznie nie wiedziałam, że w branży można mieć 'podbranżę’ i iść własnym torem, a ogrodnictwo to ogromna działka, zawłaszczona w wielkim stopniu przez wykonawców, którzy chcą tylko zarobić bez zastanowienia się nad naturą natury jako taką. Z drugiej strony duża część społeczeństwa to ludzie, którzy ogrody traktują jak kolejny salon i chcą je tylko umeblować bez przemyślenia, byle było zielono.

Męczy mnie taki stosunek do środowiska naturalnego, z którego się przecież wywodzimy, stąd zdecydowałam się pójść w inny, trudniejszy kierunek.

Permakultura.

Hasło, które nie wszystkim dobrze się kojarzy, ale od czegoś trzeba zacząć. Dlaczego źle się kojarzy tym niektórym? Otóż, jak w każdym środowisku skupionym przy ideach i kierunkach wyraźnie zaznaczonych, w gronie tym spotkamy osoby bardzo mocno skupione na jedynym słusznym traktowaniu własnego ogrodu, które to traktowanie wyznaczone jest przez prawa ustanowione u zarania tego ruchu.

Nie zraża mnie to, bo jak większość ludzi, która się tym kierunkiem zachwyciła i rozsądnie korzysta z jego mądrych rad – wybiorę te elementy, które ze mną współgrają. Bez spiny i obrażania się. O tym w następnych wpisach ;).

zdjęcie: flickr od Permaculture Association

Agata M Kwiatkowska