Obserwuj

Jedną z ciekawszych zasad Permakultury, jakie prowadzą do znajomości własnego terenu, jest obserwacja. Zwyczajnie.

Ogród nie zrobi się w jeden dzień. To znaczy…. klasyczne wykonanie ogrodu — gdy masz z góry zaplanowane co, gdzie i kto Ci to robi, jest pracą na kilka dni lub tygodni, jeśli teren jest duży. I potem dopiero zastanawiasz się co dalej.

W Permakulturze lub w ogóle w podejściu, które bierze pod uwagę naturę miejsca — przyszłemu ogrodowi się przyglądamy. Jaka mamy ziemię — suchą? Trzymającą wilgoć? Twardą, że trudno łopatę wbić? Jak pada na naszą działkę słońce — jest przez cały dzień w cieniu? Większość terenu to 'plaża i wiatr’?

Warto też sprawdzić kierunek spadku, bo dzięki temu dowiemy się, czy potrzebne są i jakie przekopy — np. gdy teren opada w jedną konkretną stronę, prawie na pewno spływa tam woda.

Do wyboru jest kilka rozwiązań.

Albo: nie robisz nic z terenem, a sadzisz rośliny, które przyjmą się w danej jego części. Jeśli wymagania danej rośliny pokrywają się z charakterystyką miejsca — jesteś w domu, jeśli nie, zmieniasz roślinę.

Albo: zamawiasz koparkę bądź bierzesz łopatę i przekopujesz teren wg potrzeb — fajnie ustalić jest z projektantem, jakie to są potrzeby, bo niekoniecznie trzeba wszystko spłaszczać czy wyrównywać. Czasami się nawet nie da lub jest to na tyle utrudnione, że nie warto inwestować w takie zmiany a wykorzystać rzeźbę terenu w jakiś intrygujący sposób.

Wracając do tematu obserwacji: mój ogródek ma niewielki, lecz jednak spad. Nadmiar piachu, który jest podstawowym budulcem jego gleby, sprawia, że woda, którą podlewam rośliny, spływa na ulicę. Do tego piach ten potrzebuje chwili, by się nasączyć, a spadek powoduje, że zanim to nastąpi — woda odpływa. Klops. …i co teraz?

Mogłabym postarać się bardzo i wywieźć nadmiar, ale..! Koszt utylizacji tony ziemi w Gdańsku to (jak na dziś) około 40 zł. Do tego transport i czas, który jest zasobem nie do odzyskania. Ani tony ziemi nie dowiozę do PSZOK, ani czasu nie chce mi się marnować.

Co więc zrobiłam? Zbudowałam wał z nadmiaru piachu. Wał. Duże słowo. Wałek, wałeczek, wałunio 😉 I teraz, zamiast spływać — woda zostaje w zagłębieniu terenu. Pozwala mi to na sadzenie roślin kilku rodzajów. Jedne posadzę z dala od wału — te, które mają mniejsze wymagania co do ilości wilgoci, drugie — przy wale. Tam woda się zbierze i przesączając się przez glebę, zasili bardziej wymagające rośliny. Ot i cała filozofia.

rys quasi-techniczny pokazujący spływ wody przy różnych rzeźbach terenu

zdjęcie na okładce posta: Jane Mejdahl / flickr